Przekroczył motocyklem dopuszczalną prędkość o 82 km/h.
Policjanci złotowskiej drogówki pełniąc służbę z wykorzystaniem nieoznakowanego radiowozu, dokonali pomiaru prędkości osoby przemieszczającej się motocyklem. Na ekranie wyświetliło się 152 km/h w miejscu, gdzie można było jechać maksymalnie 70 km/h. Kierowca Yamahy zapomniał, że droga to nie tor wyścigowy, na którym można testować możliwości swojego jednośladu. Policyjna kontrola drogowa zakończyła się w pełni zasłużonym mandatem karnym oraz 10 punktami karnymi.
Złotowscy policjanci, realizując czynności służbowe na terenie drogi krajowej nr 11, zauważyli w miejscowości Ptusza motocyklistę, który dynamicznie przemieszczał się jednośladem marki Yamaha. Dysponując nieoznakowanym radiowozem wyposażonym w wideorejestrator dokonali pomiaru i wtedy na wyświetlaczu pokazała się prędkość 152 km/h. Wynik ten potwierdził, że mężczyzna przekroczył dopuszczalną w tym miejscu prędkość, aż o 82 km/h.
Funkcjonariusze włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe, dając tym samym kierującemu, wyraźną informację do zatrzymania pojazdu. Podczas interwencji, 40-latek tłumaczył, że zrobiło się ciepło i chciał zrobić sobie wiosenną przejażdżkę. Mimo wyjaśnień kierowcy, funkcjonariusze nałożyli na niego w pełni zasłużoną karę. Za nadmierną prędkość po za obszarem zabudowanym mężczyzna otrzymał mandat w wysokości 500 złotych i 10 punktów karnych. Mimo rosnących temperatur w ostatnich dniach, warunki drogowe nadal należy uznać za niesprzyjające. Niestety wielu kierowców liczy na szczęście i swoje umiejętności. Za ryzykowną jazdę i nieprzestrzeganie przepisów dotyczących dopuszczalnej prędkości motocyklista otrzymał tylko mandat, więc może mówić o wielkim szczęściu, ponieważ mogło się to skończyć znacznie gorzej. Z pewnością kierujący zapamięta tak rozpoczęty sezon motocyklowy.
Apelujemy do wszystkich uczestników ruchu drogowego o szczególną rozwagę. Pamiętajmy: dobrym kierowcą nie jest ten, komu wydaje się, że potrafi dobrze jeździć, ale ten, kogo umiejętności przewidywania przewyższają umiejętności jazdy, o tym zdecydowanie zapomniał mieszkaniec Piły, który drogę potraktował jak tor wyścigowy.